Mikołaj z Kuzy był niemieckim teologiem w XV wieku. Jako jeden z nielicznych teologów, który żył w czasach upadku Konstanytopola, próbował podjąć dialog z islamem. Miał on ekumeniczne zapędy i chciał np. pojednać się z husytami. Prowadził również dialog z islamem, co przedstawił w swoim dziele: Cribratio Alcorani (Przesiewanie Koranu), w którym chciał usystematyzować to, co Koran zawiera. Według Mikołaja, Koran jest wewnętrznie sprzeczny i niejasny. Na dodatek jest wyjątkowo ciężki do zrozumienia poprzez swoją formę - każda sura (rozdział) musi być analizowana oddzielnie, bo nie są nijak ze sobą połączone. Sam się przyznał w swoim dziele, że jego rozumienie Koranu nie jest pełne i że jego interpretacje nie są jasne przez tę dziwną formę właśnie.
Cribratio Alcorani nie podaje gotowych i jasnych konkluzji na temat Koranu. Zamiast tego, podaje to, że Koran jest zarówno pro jak i antychrześcijański. Wielu teologów ignoruje Cribratio Alcorani właśnie przez te konkluzje. To jest jednak krzywdzące dla tego dzieła, bo pokazuje ono naturę Koranu, o czym z resztą często tutaj piszę - islam ma zawsze dwie odpowiedzi, jedną dobrą i jedną złą, jedną pokojową, a drugą agresywną. To jest główny problem Koranu- ta wewnętrzna sprzeczność.
Mikołaj z Kuzy zignorował tę agresywną część Koranu, może w swej naiwności czy dobrej woli, bądź szczerej chęci wierzenia, że islam jest lepszy niż naprawdę jest. Wyszedł Mikołaj z założenia, że Koran podaje naukę chrześcijaństwa. Swoje myślenie uzasadniał tym, że Mahomet wierzył w Jezusa. Nie traktował on jednak islamu na równi z chrześcijaństwem, za to uważał islam za krok do chrześcijaństwa. Według Mikołaja ówczesne społeczeństwo nie było gotowe na przyjęcie chrześcijaństwa, dlatego Mahomet obrał drogę w połowie i wypaczył niektóre doktryny chrześcijaństwa, pozwalając na np. wielożeństwo. Tak więc islam to stan przejściowy pomiędzy pogaństwem a chrześcijaństwem, ale celem ostatecznym jest chrześcijaństwo właśnie.
Jak widać, Mikołaj z Kuzy miał dosyć oryginalne zapędy do dialogu z islamem. Utopijnie wierzył w dobre intencje Mahometa, a Koran zawiera ziarno prawdy. Za to wszelkie dewiacje w Koranie wynikały z wypaczeń, za które odpowiedzialni byli Żydzi, którzy byli przy Mahomecie; adaptacja Koranu do wiernych, czyli nieuczonych ignorantów, dla których chrześcijaństwo było zbyt skomplikowane; autentyczna falsyfikacja Koranu, aby poszczególne wersy miały służyć Mahometowi, dla osiągnięcia jego celów.
Trzeba tu jeszcze zaznaczyć to, że w swych utopijnych zapędach, Mikołaj czasami wyjmował zdania z kontekstu i interpretował po swojemu, np. aye mówiącą: ‘Jezus, syn Maryji i wysłannik Boga’ tłumaczył jako dowód na to, że Koran potwierdza Boską naturę Jezusa. Jeżeli ktokolwiek chociaż trochę zna islam, to wie, że jak płachta na byka działa takie stwierdzenie na muzułmanów. Nie wiem, czy mają jakiś gen antybosko-Jezusowy wykształcony przez te wszystkie wieki, ale nie spotkałam jeszcze muzułmanina, który podjąłby normalną polemikę na ten temat, zamiast dostawać białej gorączki na temat Boskości Jezusa.
Jak widać, Mikołaj z Kuzy potrafił naginać trochę rzeczywistość, ale miał dobre zamiary, bo chciał dialogu. Trzeba zrozumieć, w jakim czasie żył. Właśnie podbito Konstantynopol, nadzieja umarła, Turcy u bram Europy, to co też można było zrobić? Czy obecnie nie robi się tego samego? Uchodźcy i imigranci u bram Europy, więc przedstawia się nam islam jako pokojową religię. Jednak przynajmniej Mikołaj z Kuzy miał na tyle zdrowego rozsądku, że przyznał otwarcie, że Koran jest zarówno pro jak i antychrześcijański i sam nie wiedział, co z tym zrobić. Miejmy więc świadomość tego, że Koran jest bardziej anty niż pro, bo wszystko, co przyszło do Mahometa później, jest anty i abrygowane nie zostało. Z resztą... po owocach ich poznacie.
Zważywszy, że Mahomet czerpał głównie z judaizmu rabinicznego, to ten gen antybosko-Jezusowy jest wpisany w islam. To, że islam uznaje Jezus za proroka, to prawdopodobnie wybieg z czasów kiedy z pomocy chrześcijan mocno korzystał.
OdpowiedzUsuń